top of page

PonderTalks | Dom u podnóża Bieszczad

"Natura tworzy nam najpiękniejsze widoki." - rozmowa z Katarzyną Rzadkosz z profilu @2_chatki_katki


U samego podnóża Bieszczad znajduje się dom, który ujmuje sielskim, lecz nowoczesnym klimatem, nawiązującym do architektury skandynawskiej, amerykańskiej i polskiej. Miejsce, które stworzyla Katarzyna i jej rodzina, zachwyca harmonijnym połączeniem z naturą, w nienachalny sposób przenikającą do jego wnętrza, oraz historią, która czyni z niego projekt prawdziwie wyjątkowy.


 

Metraż: 130 m2

Liczba pokoi: 7

Czas trwania budowy i wykończenia: 1 rok



O swoim domu mówisz "ostoja". Mam wrażenie, że oznacza to, że jest do dla Ciebie projekt wyjątkowy...


Tak właśnie go traktuję. Nazwa ostoja - jak nasz dom w Bieszczadach nazywamy wraz z mężem - wynika z faktu, iż służy nam głównie do odpoczynku w bliskości i zgodzie z naturą (ostoja nie jest głównym miejscem zamieszkania rodziny - przyp. red.). Na codzień żyjemy szybko, jak większość osób w naszym wieku. Po przekroczeniu progu domu czujemy, jakby czas zwolnił. Nie spieszymy się, obligatoryjnie celebrujemy wspólnie przygotowane posiłki, słuchamy dobrej muzyki i dźwięków natury. Ostoja powstała w szczególnym dla mnie miejscu: na mojej rodzinnej działce, która przylega bezpośrednio do parku krajobrazowego. Pierwotnie była to łąka. Wiele lat temu, gdy jeszcze byłam dzieckiem, mój tato postanowił ją w znacznej części zalesić. Wspólnie posadziliśmy tam ponad 1000 drzew. Tak powstał las modrzewiowy, który obecnie oglądamy z okien i który na jesień zachwyca paletą złotości. Każde drzewo, krzew czy skarpa na działce przypominają mi ogrom pracy, którą mój tata wykonał, abyśmy dziś mogli z niej korzystać. Działka dorastała razem ze mną, zmieniała się, nabierała leśnego charakteru. Zawsze zachwycała mnie widokiem, ukształtowaniem i położeniem. Jako nastolatka postanowiłam, że kiedyś postawię tu drewniany dom z widokiem na las i staw. Lubię realizować postanowienia, więc przystąpiłam do pracy, jak tylko nadarzyła się ku temu okazja.


Przy projektowaniu, jak i budowie domu, zależało Ci na jak największym wykorzystaniu naturalnych materiałów. W jaki sposób podeszłaś do tego wyzwania?


Dom stoi na działce przylegającej do parku krajobrazowego i jest otoczony lasem. Nie wyobrażałam sobie więc innego materiału do jego budowy niż drewno. Przy realizacji projektu postanowiłam wykorzystać wiedzę Skandynawów, uznając, że są mistrzami budownictwa drewnianego. Tak się złożyło, że mieliśmy zaufanego wykonawcę domów drewnianych budowanych w technologii szkieletowej - dokładnie takiej, jaka wykorzystywana jest w Szwecji. Decyzja zapadła więc szybko, choć w mojej głowie ostateczny kształt domu, jego ekspozycja i usytuowanie na działce, kształtowały się przez wiele lat. Natomiast właściwy proces projektowania trwał około roku. Szczególnie zależało mi na tym, aby dom wpisywał się w otaczającą naturę, aby będąc w środku maksymalnie czuć jej bliskość. Stąd ekologiczna konstrukcja drewniana wraz z elewacją, cementowa dachówka i ogromne aluminiowe okna wychodzące na to, co najpiękniejsze, czyli widok na las i staw. Wewnątrz domu również dominują naturalne materiały - cały sufit pokrywa drewniana podbitka, a na podłodze widoczne jest naturalne drewno dębowe. Całość wykończyłam lekkimi lnianymi oraz rattanowymi lampami i ceramicznymi kinkietami. Drewniane sofy postanowiłam ustawić w stronę widoku na las i staw, rezygnując z telewizora.


Punktem centralnym Twojego domu jest widok na las i staw. Czy cały projekt został stworzony z myślą o wyeksponowaniu natury?


Tak, dom w zasadzie powstawał pod ten widok. Został zaprojektowany i wybudowany tak, aby centralne miejsce w salonie zajęły gięte sofy, które zostały ustawione na wprost kilkumetrowowego okna. Uznaliśmy, że natura tworzy nam najpiękniejsze widoki. Do tego zmienia się wraz z porami roku i jest największym atutem domu, który chciałam maksymalnie wyeksponować. Dzięki temu, zimą przy odgłosach palącego się kominka, z sofy obserwujemy czapy śniegu zalegające na drzewach i zamarzniętą taflę stawu, a wiosną i latem - pełną zieleń modrzewiowego lasu. W mojej ocenie najpiękniejsza jest jednak jesień, która magicznie wdziera się do domu z całą paletą barw.


W swoim projekcie czerpałaś ze stylu skandynawskiego, przemycając trochę amerykańskich rozwiązań, jak i polskich elementów. Jak kształtowała się Twoja wizja na to wielowymiarowe wnętrze?


Bardzo interesuje mnie projektowanie wnętrz. Od czasu studiów prenumeruje czasopisma wnętrzarskie, choć styl który aktualnie gra mi w duszy ewoluował w czasie. Kiedyś byłam fanką nowoczesnych skandynawskich wnętrz - bardziej „sterylnych”- obecnie skręcam w stronę lekkiej klasyki, elementów vintage, czy stylu farmhouse. Coraz odważniej i śmielej łącze struktury i faktury, choć nie ukrywam, że lubię jak ostatecznie wszystko do siebie pasuje. Nazywam to „miszmaszem” kontrolowanym. Dużą dawkę inspiracji stanowi dla mnie moja tablica na Pinterescie - po niej najlepiej widać jak zmieniały się moje wnętrzarskie zamiłowania. Poza tym, podróżując staram się wybierać hotele lub miejsca, w których jestem w stanie "złapać" trochę wnętrzarskich lub architektonicznych inspiracji. Mam to szczęście że przez pewien czas studiowałam w Stanach Zjednoczonych, na uczelni z pięknym ogromnym ogrodem i zachwycającą kilkunastometrową biblioteką. Myślę, że to doświadczenie również ukształtowało moje stylistyczne preferencje na następne lata.


W salonie stanęła ponad stuletnia witryna. Czy wiąże się z nią jakaś historia? Jak udało Ci się ją zdobyć i - co trudniejsze - tchnąć w nią nowe życie?


Witrynę znalazłam na targu staroci i od razu wiedziałam, że muszę ją mieć! Kupiłam ją jeszcze przed rozpoczęciem budowy, więc na "swój czas" czekała w piwnicy. To stary i bardzo ciężki mebel, więc było z nią trochę zamieszania. Niewiele osób dawało jej drugą szansę. Z uwagi na wiek i kiepski stan oraz obawy, że koszty renowacji przekroczą wartość mebla, nikt nie chciał się podjąć jej odnowienia. Ostatecznie odrestaurowaniem witryny zajął się mój teść. Udało się ją odczyścić, naprawić i pomalować w kolorze wyspy kuchennej. Wymieniliśmy też drzwiczki wykorzystując zakupiony samodzielnie rattan, który znajduje się również w witrynie w meblach kuchennych oraz na siedziskach krzeseł. Dzięki temu idealnie wpisała się w charakter domu i wygląda, jakby stała tu od zawsze.


Udało Ci się uzyskać niezwykle przytulny klimat. Jaki jest Twoim zdaniem przepis na przytulne, ciepłe wnętrze?


Przytulność to cecha, którą szczególnie cenię we wnętrzach. Moim zdaniem, aby ją osiągnąć należy zastosować naturalne materiały (drewno, kamień). U nas w domu dużą rolę odgrywa też światło. Został bowiem zaprojektowany tak, że w salonie mamy w zasadzie każdą ekspozycję, co w połączeniu z dużymi oknami daje poczucie przestronnego i niezwykle jasnego wnętrza. Jeśli chodzi o odcienie we wnętrzu, to ograniczyliśmy się do pastelowej palety barw i kolorów ziemi. Ocieplenie wnętrza gwarantują też tkaniny. W większości okien zastosowaliśmy siedziska, które wypełniają liczne poduchy. Mamy też sporo pledów, kocy a także wiklinowych koszy, które dodatkowo podkreślają sielski klimat domu i jego przytulność. Poza tym, przytulny nastrój w domu gwarantuje dobrze dobrane oświetlenie, w tym barwa światła, która u nas jest ciepła.


Było dla Ciebie istotne, żeby w projekcie wykorzystane były polskie marki. Które to elementy? Czy są jacyś producenci, których szczególnie polecasz?


Przy wyborze elementów ruchomych starałam się wykorzystać polskie marki. Stąd stół polskiej firmy Miloni. Jest piękny i łatwy w użytkowaniu, bo jedną ręką może być rozłożony do wielkości 3 metrów, z czego często korzystamy. Krzesła to również produkt polskiej marki Fameg. Z kolei w kuchni skusiłam się na zastawę polskiej firmy Aomi, bo urzekła mnie jej prostota i kolorystyka. Wiele elementów rzemieślniczych w domu jak półki, barierki, schody czy drabinki wykonywał własnoręcznie mój teść.



Czy projekt uważasz już za skończony?


Zdecydowanie nie! Dużo pracy jest juz za nami, ale również sporo przed nami. Czeka mnie urządzenie pokoju gościnnego oraz antresoli, gdzie marzy mi się małe biurko do pracy i kącik do czytania. Największym wyzwaniem będzie jednak zagospodarowanie działki, z uwagi na jej rozmiar oraz liczbę pomysłów w mojej głowie. Po raz pierwszy jestem jednak na etapie, kiedy nie spieszę się i daję sobie czas. Zależy mi, żeby utwierdzić się w tym, co mi się podoba i co będzie pasowało do charakteru domu. Temat ogrodu traktuję zdecydowanie jako projekt długoterminowy, do którego ciągle dojrzewam.

Comments


bottom of page